Już jakiś czas temu, dokładnie nie pamiętam jak dawno miało to miejsce, miałem przyjemność czytać jedną z nowszych książek mojego ulubionego japońskiego autora – Haruki Murakamiego. Chodzi mianowicie o książkę „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” (jap. 走ることについて語るときに僕の語ること Hashiru koto-ni tsuite kataru toki-ni boku-no kataru koto). Od razu też zaznaczę, że nie mam zamiaru pisać o konkretnych jej aspektach – nie interesuje mnie w tym momencie, skąd wziął się tytuł książki, albo jak podzielona jest ona tematycznie.
Przyznam otwarcie – ciężko jest mi zrecenzować obiektywnie taką książkę. Otóż, to jest ten typ książki, która ucieka od wszystkiego, do czego przyzwyczaił nas styl japońskiego autora. Jest w niej wszystko, co potrzeba, żebym nie mógł oderwać się od lektury, a jednocześnie – nie ma w niej nic co tak lubię u Murakamiego. Chociaż może pospieszyłem się z tym ostatnim – w książce jest ten niepowtarzalny klimat, lekkie niedopowiedzenie, unosząca się gdzieś kruchość ludzkiego charakteru – lecz w tym przypadku nie mamy do czynienia z wyimaginowaną postacią, lecz człowiekiem z krwi i kości, który zmaga się ze swoim ciałem.
Tematyka tej książki jest dokładnie taka, jak brzmi tytuł – Murakami pisze o bieganiu. Haruki Murakami od lat osiemdziesiątych uczestniczy w maratonach, do których przygotowuje się podczas rygorystycznych treningów. Opisując swoje przeżycia nie koncentruje się na technikach biegu, jego wadach lub zaletach – to znaczy pisze o tym, ale w odniesieniu do siebie samego. Jednocześnie nie jest to napisane w sposób rozkazujący czy też rodzicielsko-autorytarny czyli „biegajcie, ludu, dla zdrowia waszegoż, toż czyńcie to dla się”, bo gdyby tak było, odłożyłbym ta pozycję bez dokończenia i nie pisałbym o niej teraz. Wszelkie poradniki od jakiegoś czasu odrzucają mnie. Na szczęście jednak, dla mnie, jako czytelnika, książka Murakamiego rozpatruje bieganie jako jednostkowe doznanie opisywane ze środka tego doznania. Jest to relacja z tego, co w człowieku się zmienia, jakie myśli pojawiają się na miesiąc przed maratonem, jakie te myśli są godzinę przed nim, minutę przed nim oraz co dzieje się kilka sekund później. Opisuje autor też to, jak charakter człowieka ewoluuje podczas tak rygorystycznych treningów oraz jak specyfika ludzkiego charakteru definiuje samo podejście do biegania – w tym przypadku, jak nowelista postrzega bieg.
Przyznam, że tematyka biegania jest dla mnie bliska i znajoma – sam dużo biegam jeżeli pozwala na to czas oraz warunki. Nie jestem oczywiście maratończykiem – zbyt dużo mam na głowie obowiązków abym mógł pozwolić sobie na tak regularne i wyczerpujące treningi jakich opis, a raczej jaką relację mamy okazję znaleźć w książce. Jednak kiedy mogę – biegam. I wiem, jak ciało reaguje na bieganie – co dzieje się w umyśle człowieka pokonującego swoje naturalne przeszkody. Wiem, jak wpływa to na charakter – jak rzeczy zmieniają się z trudnych na łatwe, jak poprawia się kondycja. Dlatego też czytanie książki Murakamiego sprawiało mi taką przyjemność – mogłem przekonać się, co drugi człowiek myśli na temat tego samego zjawiska, wspólnego dla każdej istoty, i to dodatkowo podane w bardzo obszernej formie. Z tego też powodu nie należy traktować tego artykułu jako recenzji na temat książki – raczej jako reakcję, chęć nadania kształtu myślom.
Książka ta jest bardzo osobista – czytelnik wkracza w część życia innego człowieka, w tym przypadku sławnego nowelisty. Inspirującym fragmentem, ukazującym jak dziwne jest życie, jak nieprzewidywalne są ścieżki każdego człowieka jest relacja Murakamiego o tym, jak postanowił, a raczej dowiedział się że będzie pisarzem. Było to coś na kształt objawienia, myśli pojawiającej się w głowie – pewnego dnia uświadomił sobie mianowicie, że będzie pisarzem. Taki niewielki fragment całości, a jak dużo jednocześnie mówi o człowieku – chwilowe doznanie decydujące o całości życia.
Proszę nie traktować tej recenzji jako wnikliwej i obiektywnej. Jest to przemyślenie, wsparte tlącym się gdzieś jeszcze wrażeniem jakie powstało niemalże kilka miesięcy temu. Niemniej jednak, pomimo tak długiego czasu jaki minął od lektury, wyraźnie pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Było to uczucie podobne do rozmowy z drugim człowiekiem o tym, co wspólne jest zarówno dla niego jak i dla siebie. To przypomina moment, gdy rozmawiamy z przyjacielem o czymś wspólnym. Pozwala to na chwilę refleksji nad własną kondycją, nad tym, w jakim miejscu sami się znajdujemy. Na tle opowieści życia jednego człowieka, właśnie zdajemy sobie sprawę z istnienia swojej własnej, powstającej właśnie w tym momencie.
Czy warto tą książkę przeczytać? Jeżeli jest się mną – tak. I tylko za siebie mogę w tym momencie powiedzieć, że warto przeczytać tą książkę. Jest zbyt osobista, zbyt bardzo traktuje o drugim człowieku, aby mogła zainteresować ludzi wielbiących się w opowieściach do których przyzwyczaił nas Murakami. Niemniej jednak, jeżeli z jakiegoś powodu, nadarzy się okazja, aby chociaż spróbować przeczytać kilka stron tej pozycji, a w konsekwencji również wejść w posiadanie całości, to zachęcam do przełamania bariery którą stanowi tematyka i forma książki – niech za rekomendację posłuży to, że ja nie żałuję ani minuty spędzonej przy lekturze tej książki.